wtorek, 28 października 2014

Chapter two

- Rose?! - Blondynka zrobiła duże oczy.
- Jezu to naprawdę ty! O mój boże jak ja cię dawno nie widziałam! - Krzyknęłyśmy równocześnie, po czym przytuliłyśmy się do siebie. Kiedy już się od siebie "odkleiłyśmy" popatrzyłyśmy się na naszych rodziców, którzy stali i patrzyli się na nas jak na jakiś kosmitów. 
- To wy się znacie? - Pierwszy odezwał się mój tata.
- Tak. Poznałyśmy się dwa lata temu na koloni. - Uśmiechnęłam się do taty. - Dobra, to my wam nie przeszkadzamy i idziemy do mnie do pokoju. - Nie czekając na reakcję rodziców pociągnęłam za sobą dziewczynę w stronę schodów...
*Michael pov*
Szedłem sobie ulicami Nowego Yorku i podziwiałem okolicę. Nie chciało mi się siedzieć w domu i słuchać o czym gadają starzy z sąsiadami. Nie interesowało mnie to za bardzo, więc postanowiłem zmyć się z domu na te kilka godzin. Usiadłem własnie obok fontanny, kiedy usłyszałem znajomy głos.
- Michael? Siema stary!
Odwróciłem głowę i zobaczyłem uśmiechniętego przyjaciela.
- Cześć Alan! - Uścisnąłem jego rękę.
- Co ty tutaj robisz?
Przesunąłem się w prawo, a Al zajął miejsce obok mnie.
- Starzy postanowili się tutaj przeprowadzić, bo matka znalazła lepszą pracę, a ojca przenieśli. Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw doszedłem do wniosku, że tutaj są lepsze możliwości do znalezienia pracy, więc zabrałem się razem z nimi.
- A co z El?
- A co ma z nią być? To chyba oczywiste, że przyleciała z nami. A ty? Co tutaj robisz?
- Ja? - Uśmiechnął się do mnie. - Żyję, pracuję, bawię się. Czego chcieć więcej?
- A właśnie. Nie wiesz gdzie zdobyć dobrze płatną pracę? - Popatrzyłem się na kumpla.
- Ty jesteś z zawodu barmanem nie?
- Taaak... A co?
- Jak chcesz, to mogę cię zatrudnić u siebie. Wiesz prowadzę klub nocny, a para rąk zawsze jest potrzebna, to co? Wchodzisz w to? - Wyciągnął do mnie rękę.
- Wchodzę. - Uścisnąłem ją i się uśmiechnąłem.
- Ty. Stary, a to nie jest twoja siostra? - Wskazał ręką w stronę ludzi. Odwróciłem głowę i zobaczyłem Rose, która szła razem z jakąś blondynką.
*Rose pov*
Nie chciało nam się siedzieć w domu, a ponieważ pogoda jest świetna postanowiłam z Mel, że przejdziemy się po parku. Szczerze mówiąc, to nie wiedziałam, że mam do niego tak blisko.
- El! El! Elka!
Słyszałam jak ktoś wołał jakąś dziewczynę. Ludzie mogliby być trochę bardziej wychowani. Ale po co? Przecież trzeba wiedzieć, że idzie wielki pan, który na dodatek drze się w niebo głosy.
- Ej Rose.
- Tak Mela? - Odwróciłam głowę w stronę przyjaciółki.
- Popatrz się na tego gościa. - Wskazała głową w stronę dwóch typków, którzy siedzieli zaraz obok fontanny. Jeden z nich patrzył się na mnie i do mnie machał. Pokręciłam głową i zachichotałam
- On mnie woła. - Powiedziałam do Mel, po czym pociągnęłam ją w ich kierunku.
- Do ciebie? Przecież ty masz na imię Rose, a nie El.
- Moje drugie imię to Eleanor. Ten typek, co tak się darł, to przyjaciel mojego brata, który siedzi obok niego.
- Ale nadal nie rozumiem dlaczego woła do ciebie El. - Powiedziała z wyrzutem. Głośno westchnęłam.
- Kiedy Alan, tak tak ma na imię - Uprzedziłam pytanie Mel. - Dowiedział się, że na drugie mam Eleanor powiedział, że bardziej do mnie pasuje niż Rosemary i zaczął do mnie wołać El.
- Aha... To spoko.
W ciszy doszłyśmy do chłopaków siedzących pod fontanną.
- El! - Usłyszałam krzyk Alan'a kiedy tylko do nich podeszłyśmy i nim zdążyłam odpowiedzieć, czy jakkolwiek zareagować chłopak mocno się do mnie przytulił. Naprawdę bardzo mocno mnie to zdziwiło, bo on nigdy, ale to NIGDY nie był miły w stosunku do mnie.
- Alan czy możesz mnie puścić? Powoli brakuje mi powietrza. - Powiedziałam, po czym poczułam jak chłopak rozluźnia uścisk i mnie puszcza. Odsunęłam się od chłopaka i stanęłam obok blondynki.
- Nie wiem co ty dzisiaj jarałeś Al, ale radzę ci zmień dilera, bo coś za bardzo ci odwala. - Popatrzyłam się na bruneta, który zmarszczył brwi, lecz po chwili szeroko się do mnie uśmiechnął. Przewróciłam oczami i głośno westchnęłam. - Mike, Al poznajcie moją przyjaciółkę Melanie. Mel to jest Michael i Alan.
- Cześć. - Blondynka szeroko się uśmiechnęła i wyciągnęła rękę w stronę chłopaków.
- Siema. - Odpowiedzieli równocześnie, po czym ją do siebie przytulili.
- Ekhem. - Odchrząknęłam, po czym wszyscy po patrzyli się na mnie.
- Co? - Mike uniósł jedną brew do góry.
- Nie to, że mam coś do tego, że jesteście tacy mili i w ogóle, ale chciałabym pochodzić z Mel po galerii, więc nie obraźcie się, ale będziemy lecieć. - Chwyciłam blondynkę za rękę i pociągnęłam ją w kierunku sklepów.
- Wiesz całkiem miły jest ten twój brat i jego kumpel. - Uśmiechnęła się do mnie Mela, gdy weszłyśmy do wielkiego centrum handlowego.
- No można tak powiedzieć. Ogólnie to są dziwni ludzie, ale da rady z nimi wytrzymać. - Odpowiedziałam przyjaciółce tym samym. - Do którego sklepu idziemy najpierw?
- Co powiesz na Sinsay? Podobno są tam jakieś wyprzedaże.
- Jak dla mnie może być. - Ruszyłam razem z dziewczyną korytarzem kierując się w stronę wybranego sklepu. Szłyśmy tak chwilę, kiedy usłyszałyśmy czyjś krzyk.
- Melanie! - Jak zsynchronizowane obróciłyśmy głowy w lewą stronę i zobaczyłyśmy bruneta idącego w naszym kierunku. No nie! On też musi być tutaj?! Akurat tutaj?! Nie ma innego miasta na ziemi?!
- Jason... - Powiedziałam na tyle głośno, żeby Mel mnie usłyszała, ale na tyle cicho, żeby inni już mieli z tym problem.
- Po tonie twojego głosu słyszę, że nie jesteś zadowolona, że go widzisz. A tak w ogóle, to skąd go znasz?
- To mój były...